Blog unraid.pl

photo-1517819655378-25fe37197692

Serwer NAS - ale do czego?

Przed podsumowaniem, wpis o moich pierwszych NAS'ach i przygodach z nimi, skończyłem stwierdzeniem... "...a ja chciałem jednak czegoś więcej..."

No właśnie czego ja w końcu chcę od tych NAS'ów? Czepiam sie wielkich firm (Synology, Qnap). Debian dawał radę ale wszystko trzeba było robić "z palca". Openmediavault działał pięknie... dopóki nie był najbardziej potrzebny. Wtedy padł :) Zmieniam urządzenia i systemy i ciągle mam jakieś pretensje i uwagi. Ciągle jestem niezadowolony. Byłem. Teraz już nie jestem ponieważ zainstalowałem, przetestowałem i w końcu zakupiłem system unraid :)

No właśnie do czego serwer NAS w domu? Napisze Wam do czego ja używam swojego NAS'a napędzanego przez system unraid.

Magazynowanie plików...

Na moim NAS trzymam przede wszystkim rodzinne zdjęcia oraz filmy. Przez lata nazbierało sie tego dość sporo. Magazynowanie tego na dyskach zewnętrznych jest bardzo trudne oraz niebezpieczne. Przerabiałem już pad zewnętrznego dysku ze zdjęciami. Z wieloma zdjęciami. Na szczęście był to dysk koleżanki :) Z racji tego, że zajmuję się także naprawą komputerów oraz reinstalacją oprogramowania to często trzymam oprogramowanie/sterowniki lub też pliki ISO. Jest tego sporo. Oczywiście mam to wszystko dostępne zarówno w sieci lokalnej jaki i poza miejscem zamieszkania dla innych urządzeń: laptop, komputer stacjonarny, tablety i telefony komórkowe. Nigdy nie wiadomo co i kiedy będzie potrzebne.

Media w salonie oraz w sypialni...

Do tego dochodzi multimedialny dom. Dawno, dawno temu filmy dla dzieci były na płytach CD/DVD. Nie ma problemu z tym aby je teraz "zripować" do pliku video i oglądać na tv albo monitorze. Dzieci mają radochę, a rodzice? No właśnie, rodzice mają problem. Trzeba latać z pendrive albo podpinać zewnętrzne dyski. Potem odpalać jakieś oprogramowanie, na nowszych i nowych telewizorach już coraz lepsze, na starszych dramatyczne i można wreszcie oglądać. Dla mnie nie problem. Dla żony już lekki. Dla dzieciarni - duży. Nie zawsze udaje im się zapamiętać co i jak. Na szczęście w unraid do takich zadań mam świetne oprogramowanie: Plex, Emby czy też Jellyfin. Oczywiście na poprzednich NAS'ach z wyłączeniem Dlink'a, Plex i Emby też działały. Tylko jak. Jeden stream w sypialni dla dzieci i my z żoną w salonie już nic nie pooglądamy. Czkawka, buforowanie, wkurzenie i tyle z przyjemności. Dzięki konfiguracji NAS'a i postawionemu na nim systemowi unraid wszystko działa pięknie. Dwa streamy w 1080 idą jak złoto a i kolejny... i kolejny... i kolejny by poszedł. Tak do 8 mi się udało i nie tylko w sieci lokalnej ;)

plex_0

4xWAN + 1xLAN - Testowanie Plex'a w docker

zasoby_unraid

Testy Plex'a w dockerze - wpływ na zasoby serwera NAS

Moja prywatna chmura...

Nie ma mnie w domu ale chciałbym mieć dostęp do pików na moim NAS? Nic trudnego. Mam do tego odpowiednie aplikacje, dzięki którym w każdej chwili mogę koledze udostępnić plik taki albo inny. Tonido, Nextcloud czy też Seafile pięknie mi w tym pomagają. Kolega chce wrzucić coś do mnie? Ma konto, dostęp do wydzielonej części i wrzuca... ile chce, kiedy chce i jak mu tam pasuje.

Media dla rodziny...

Dziadkowie chcieliby mieć możliwość obejrzenia zdjęć wnuków z wakacji. Przecież nie będę ich przesyłał po sztuce mailem. Przydałby się program do przeglądania zdjęć online. Jest i działa sobie jak należy. Lychee bo o nim mowa to program jakiego długo szukałem i aplikacje komercyjne na Qnapie lub Synology się kryją. Program działa szybko i ma wszystko to co jest mi potrzebne do pokazania zdjęć oraz ich segregowania...

Segregacja zasobów zdjęciowych...

Lychee to też program dzięki któremu mogę szybko i prosto przesegregować zdjęcia, które zrzuciłem z telefonu czy też aparatu cyfrowego. Jakieś zdjęcie mi się nie podoba bo jest "ruszone" lub też jest "cieńkie ujęcie" lub też nie podoba się mojej żonie ;) - wylatuje. Dzięki Lychee zrobię to wszystko bardzo szybko. Aplikacja jest lekka i bardzo user friendly.

To co powyżej opisałem działa przez cały czas i zajmuje naprawdę niewiele zasobów sprzętowych. Wszystko dzięki technologii Docker. Mówiąc kolokwialnie - wszystko mam w dockerach.

System bez komputera...

Fajnie też jest mieć możliwość przetestowania jakiegoś systemu bez instalowania go na fizycznej maszynie. Czyli wirtualizacja. Jeszcze niedawno musiałem to robić na komputerze poprzez VirtualBox'a. Używałem akurat tego programu bo od lat na Makach lub Linuxach różnej maści, akurat ten program do wirtualizacji był zawsze wspierany i działał świetnie. Przy małych dyskach i takiej sobie pamięci chodziło to nieźle ale rewelacji nie było. Teraz? Dzięki unraid mam możliwość postawienia kilku wirtualek i co najważniejsze: MAM DOSTĘP DO SPRZĘTU FIZYCZNEGO!!!. Co to oznacza? Mam dostęp do karty graficznej w wirtualnym systemie. Do karty graficznej, a nie do wirtualnej karty graficznej tworzonej przez oprogramowanie do wirtualizacji. Jaka z tego korzyść? Już wkrótce w jednym z kolejnych wpisów pokażę o co w tym biega...

Każdy mężczyzna ma w sobie coś z dziecka czyli... Battlefield 3 i inne gry...

Wywodzę się z czasów kiedy pierwsze komputery służyły głównie jako maszyny do gier. Jestem dzieckiem myszki i klawiatury. Próbowałem przekonać się do konsol ale niestety nie dałem rady. Kiedy nauczysz się operować klawiaturą i myszką pad jest totalną abstrakcją. Dzięki unraid i bezpośredniemu dostępowi do karty graficznej mogę sobie od czasu do czasu zagrać w jakąś grę i to o takich wymaganiach jakie da radę "uciągnąć" moja karta. W jednym z kolejnych wpisów pokażę jak to wygląda. Zabawa zabawą ale jest z tego jeszcze jedna korzyść - nie potrzebuje osobnej maszyny do gier!!! Wszystko co wymieniłem wcześniej działa, a ja sobie tam po cichutku (jak jestem w domu sam to trochę głośniej ;) ) gram. Szkoda że tak rzadko bo czasu brak. Piękna sprawa.

I najważniejsze co trzeba napisać: wszystko to "lata" na jednej maszynie, stale i w jednym czasie. Nie wyłączam jednej usługi żeby używać innej bo brak mi zasobów. TO PO PROSTU DZIAŁA!!!

Jak było wcześniej?

Słabo. Na Synology i Qnap'ie zawsze coś było nie tak. W przypadku tej pierwszej firmy za maszynę do tego wszystkiego trzeba słono zapłacić. Kwestia lepszej konfiguracji sprzętowej, a i tak nie dałoby rady zdziałać tego co robi mi unraid - choćby gry. Te modele Synology które posiadałem, jeśli już dźwignęły choć część z tego co mam teraz, to z wielkim oporem. W drugim przypadku oprogramowanie rozkładało mnie na łopatki. Debian to ciągła walka z konsolą a openmediavault mnie zawiódł choć na serwerze backup'owym chodzi do dziś. Pisałem już o tym we wcześniejszych wpisach.

Jak jest teraz?

Jest znakomicie. Dzięki unraid wszystko pracuje, a ja zajmuję się grzebaniem w nowych rzeczach i od czasu do czasu czyszczeniem maszyny z kurzu. No i zbieraniem kasy na rozszerzenie licencji unraid o kolejne dyski. :)

Poprzedni wpis
25 / 29
Następny wpis